+2
TikTak 14 czerwca 2019 12:48
Przerażenie ogaręło mnie, gdy moje najdroższe, jedyne płci żeńskiej dziecię zakomunikowało,
że wybiera się zwiedzać Iran.

Przerażenie było uzasadnione.
Z filmów wszystko wiadomo:
Ortodoksyjni strażnicy rewolucji tylko czekają, żeby złapać jakiegoś cudzoziemca.
Połowa ludności jest dręczona i męczona przez drugą połowę, co zostało symbolicznie podkreślone obowiązkiem
noszenia chustki na głowie przez tą pierwszą połowę właśnie.
Gdy natomiast zrobią sobie trochę przerwy od tego wzajemnego ciemiężenia, to wcale nie oglądają telewizji,
nie idą do kina albo na spotkanie z kolegami, jak nam się to zwykło czynić, tylko w amoku wznoszą modły
w meczetach.
Albo kombinują jakby tu zmajstrować bombę atomową.

Po dwóch tygodniach dziecko szczęśliwie wróciło i o dziwo - zadowolone.
Ba, zachwycone! czemu dało wyraz w blond relacji @asiaad.

Najprawdopodobniej, na moje i swoje szczęście, Asia trafiła do jakiegoś innego Iranu.

Nie za bardzo mi się chciało wierzyć, żeby mogły być dwa różne kraje o takiej samej nazwie
i pojechałem sprawdzić.

Od jakiegoś czasu zacząłem zauważać, że przy okazji różnych eskapad coraz bardziej zawyżam średnią wieku.
A to na pokładzie samolotu, a to w busie, kolejce, promie i co tam jeszcze innego może być.
Zaś przy okazji wizyty w jakimś backpackerskim hostelu zaczynają mnie brać za potencjalną kontrolę sanitarną albo skarbową
a nie klienta szukającego dachu nad głową.
Żeby zatem nie straszyć młodzieży, na którą w rzeczonych hostelach mogłem się natknąć, Iran postanowiłem zwiedzać "na bogato".

Dzięki temu, że Donald T. nie pała nadmiarem sympatii do Iranu - mają tu od ponad roku poważny kryzys finansowy.
Dla Irańczyków polega on na tym, że ich oszczędności topnieją, nawet jeżeli nic fajnego sobie nie kupują.
Ot, po prostu codziennie rano budzą się ubożsi ...
Dla nas skutek taki, że "na bogato" to wcale nie znaczy drogo.
Podróżowaliśmy we trójkę - Ela, Agnieszka i ja.
Budżet na głowę zamknął się 4 tys. PLN (bez pamiątek) i w 5 tys. (z pamiątkami).
W cenie przelot z Polski (Ukrainian 750.PLN / os.), dwa przeloty wewnętrzne w Iranie i możliwie porządne hotele, jakie tylko dało się
z góry zarezerwować przez Internet (Booking, Agoda itp. objęły Iran embargiem i na nic się przydadzą).
Oprócz tego na ponad tydzień umówiliśmy się z Hosseinem, żeby nas woził od miasta do miasta swoim Shenyang Brilance.
Shenyang Brilance powstał w Chinach w wyniku pomieszania części Mercedesa, Lexusa i jakichś innych jeszcze.
Jeździł bardzo dobrze i nic mu nie brakowało a towarzystwo Hosseina było sympatyczne.

Podróżowaliśmy w marcu, tuż przed irańskim Nowym Rokiem, praktycznie śladami @asiaad, z niewielkimi tylko zmianami.
Plan był taki:
* Lądujemy w Teheranie i przez dwa dni zwiedzamy stolicę
* Lecimy na południe, do Bandar Abbas, przeprawiamy się na Qeshm i tam dwa dni (lepiej byłoby trzy, ale brakowało samolotu)
* W Bandar Abbas wsiadamy do samolotu do Shiraz, a tam dwa dni,
* W Shiraz spotykamy się z Hosseinem i od tej pory, dzień po dniu podróżujemy na północ, po drodze:
* Persepolis
* Yazd
* Isfahan
* Kashan
* Qom
i parę mniejszych miejscowości, o których napiszę później.
* Z Qom prosto na lotnisko w Teheranie i - do domu.- Bardzo śmieszne, bardzo śmieszne!
- Ciekawe, co byś ty powiedział, gdyby ci przyszło przez dwa tygodnie chodzić wyzawijany,
jak gumiś jakiś
Samolot właśnie wylądował a dziewczyny zabrały się za dopełnienie obowiązku noszenia hidżabu.
Byłem zupełnie niewinny ale na nic się to zdało.

Początek zatem do łatwych nie należał.
Najlepszy okazał się drugi dzień - przestały narzekać, że ktoś im narzuca co też mają mieć
na głowie.
Czasem tylko trochę skarżyły się na gorąco.
Teherański marzec od marca warszawskiego bardzo się nie różni, więc pewnie nie było w tej sprawie
też aż tak tragicznie.

Najgorsze przyszło później.

Doszły do wniosku, skądinąd słusznego, że im w tych chustkach ładnie, że potrzebują ich więcej
i w różnych kolorach i w różnych wzorach i żeby jeszcze koleżankom przywieźć.
A że podaż tego ubioru jest tu przeogromna a ceny znikome - od tej pory CODZIENNIE kupowaliśmy
chustki!
Co ciekawe, nawet jeżeli w sklepie było ich z tysiąc (wcale nie przesadzam), to
tej właściwej - NIE.
No i trzeba było iść do następnego kramu, i następnego, i następnego ...

Ponieważ mam porównać dwa Irany - ten właściwy, znany z prasy, telewizji i filmów, dla porządku
będę nazywał "Iran.Ref" (jak "referencyjny") a ten, do którego trafiliśmy - po prostu "Iran".

Tutaj od razu widać różnicę.
W Iranie.Ref hidżab jest ponurym symbolem dominacji religii i braku równouprawnienia.
W Iranie natomiast, kobiety zrobiły z niego atrakcyjnie prezentujący się element stroju.
Zamysł imamów, żeby panie wyglądały skromniej i mniej kusząco spalił na panewce.
Wyszło dokładnie na odwrót!

DSC09724.JPG



DSC09718.JPG



DSC09721.JPG

Ech, fajnie byłoby kupić sobie perski dywan w Persji ...
Niestety :(
Odkąd syn przywlókł ze schroniska pieska systemu Juniorek, o dywanach mogę zapomnieć.
Okazało się, że Juniorek ma do dywanów wielką słabość i teraz nie mam już ani jednego :(

Jeżeli ktoś lubi sobie albo znajomym przywieźć coś z podróży, to w Iranie nie będzie miał najmniejszego problemu
ze znalezieniem pamiątek.
Najłatwiej do bagażu wchodzi najdroższa przyprawa na świecie, czyli
* szafran:

IMG_20190615_085847.jpg



Pod szafranem jest
* drukowany obrus.

IMG_20190615_085924.jpg


To ich tradycyjny wyrób. W kawiarniach, hotelach, restauracjach mają takie na stole.
Drukują je stawiając obok siebie kolorowe pieczątki.

Bardzo "irańskie" są
* miedziane naczynia emaliowane

DSC01398.JPG



IMG_20190615_093049.jpg



IMG_20190615_093116.jpg



Co jeszcze można sobie sprawić?

* O biżuterii nawet pewnie nie ma co wspominać ...

* CHUSTKI

* Różne produkty z róż, np. olejek różany. W różach są tu zakochani i robią z nich wszystko co tylko można wymyślić.
te zakupy najlepiej zrobić w Kashan.

Wielką ochotę miałem na lampę, ale nie wlazłaby do walizki.

DSC09736.JPG



DSC09737.JPG



Ale nawet gdy się nie lubi przywozić z podróży do domu różnych takich "pochłaniaczy pieniędzy i kurzu", to jeden
zakup w Iranie warto zrobić:

* tomik wierszy Hafeza

Wiersze Hafeza najlepiej sprawić sobie w Shiraz:)Zanim polecieliśmy trzeba było postarać się o wizę.
Zdobycie prawa do wjazdu na teren Iranu.Ref do łatwych podobno nie należy, zwłaszcza, gdy
pochodzi się z kraju, który utrzymuje sojusz z diabłem, czyli USA.
Do Iranu natomiast - zero problemów.
Wniosek składa się przez Internet z zaznaczeniem, gdzie wizę chce się odebrać.
Można wybrać ambasadę w W-wie albo lotnisko w Teheranie.
Na drugi dzień dostaliśmy informację, że możemy wnieść opłatę i przyjechać z paszportem
do ambasady.

Napisałem zero problemów, ale drobny zgrzyt był.

Tak się akurat złożyło, że w podanym terminie nasz rząd uznawszy, że nic mu tak dobrze
ne wychodzi jak budowa zgody, pojednania i miłości wzajemnej, postanowił nie ograniczać się
do terenów wzdłuż Wisły i ruszyć ze swoją misją w świat.

Na pierwszy ogień poszedł Bliski Wschód.
Najprawdopodobniej w wyniku złej pracy tłumaczy rząd Iranu nie docenił wysiłków
naszych mężów stanu, udziału w Konferencji Bliskowschodniej nt. zgody, pojednania
i miłości wzajemnej urządzonej w W-wie - nie przyjął.
Za to przez dwa dni zastanawiał się co z tym fantem począć - i na wszelki wypadek
przestał wydawać wizy.
Pani z ambasady zadzwoniła jednak do nas, żeby niepotrzebnie nie jechać, powiedziała,
żeby się nie martwić, bo do poniedziałku zły humor wszystkim przejdzie.

I rzeczywiście...

Przestali tylko wbijać wizy do paszportu.
Dostaje się je na oddzielnej kartce, tak jak np. do Izraela.
Może przerwa nie była skutkiem kolejnego sukcesu naszego rządu na arenie międzynarodowej
tylko reorganizacją irańskiego systemu wizowego?

Kontrola graniczna na Lotnisku Immama Chomeiniego niczym nie różniła się od kontroli
granicznej na innych lotniskach nie było ani lepiej ani gorzej.
Zgodnie z umową Hossein czekał na nas ze swoim Shengzeng Brilance, dziewczyny dostały
po róży i pojechaliśmy do hotelu.

Teheran jest duuży i gdziekolwiek by się nie jechało - jedzie się dłuuugo.
A w dzień, gdy są korki, a są zawsze - dłuuuuuuuuuuugo.

Na dwa dni zamieszkaliśmy w Hotelu Ferdowsi.
Hotel ten jest ze wszech miar godny polecenia, bo:
* ma swoją DZIAŁAJĄCĄ stronę internetową
* można w nim zrobić rezerwację na słowo honoru - a to ważne bo do Iranu żadnej płatności
kartą lub przelewem nie zrobicie
* jest doskonale położony np. do Skarbca Narodowego, Grand Baazar, Golestan Palace można
wybrać się na piechotę
* ogólnie jest bardzo porządny

Przed hotelem Ferdowsi:

DSC09704.JPG


I w środku:

DSC09741.JPG



DSC09742.JPG

Teherańskie ulice robią dobre wrażenie.
Oczywiście jeśli mowa o ruchu ulicznym, to nie, raczej zdecydowanie NIE!

Ale jest bardzo schludnie i czysto.

Gdybym miał porównać z innymi miejscami to lepiej było chyba tylko w Tokio.
Sam nie wierzę, ze to napisałem, ale tak jest.
Oczywiście w konkursie biorą udział duże aglomeracje.
Alpejskie wioski i skandynawskie miasteczka startują w innej kategorii.


DSC09708.JPG



DSC09740.JPG



W dzień po nocnym przylocie trochę się oszczędzaliśmy.
Odwiedziliśmy Skarbiec Narodowy, żeby zobaczyć bliźniaczy diament Koh-I-Noora
i Pawi Tron.
W środku zdjęć robić nie wolno ale kolejkę do wejścia można już sfotografować.

DSC09739.JPG



Życie w Iranie.Ref zawsze kojarzyło mi się z pewną ascezą.
Rozrywki i swobodny sposób bycia miał być zamknięty w czterech ścianach domu.

W naszym Iranie ulica okazała się normalna.
Dzieci wracające ze szkoły tak dziewczynki jak chłopcy - dokazują ile się da.
Młodzież flirtuje, panie krążą po sklepach z ciuchami a kto ma czas rozkłada na
trawniku przy bazarze piknik.

DSC09751.JPG



DSC09752.JPG



DSC09753.JPG



Wokół takich trawników krążą panowie z termosami a w termosach okazało się, jest herbata.
Nie proponują jej z własnej inicjatywy.
Chcesz się napić, musisz sprzedawcę wypatrzyć i zawołać.
Przełamaliśmy obawy natury sanitarno-epidemiologicznej i spróbowaliśmy.
Herbata z cukrem szafranowym to jest to!

Handel jest zorganizowany w ulicach tematycznych.
Jak telewizory, to telewizory.
Jeden sklep, drugi, dziesiąty, dwudziesty, wcale nie przesadzam.
CAŁA długa ulica i nic - tylko telewizory.

W innym miejscu - lampy. Doliczyłem do dwudziestu sklepów, potem się znudziłem.

Niewiarygodne, ale były też oddzielne ulice dla piecyków, dla pralek, dla naczyń kuchennych.
I co już całkiem niepojęte - dla termosów.

Jak pech to pech.
Ulica tematyczna przy naszym hotelu była z ciuchami.
Skończyło się na dwóch plisowanych spódnicach, bluzce i bliżej nieokreślonej ilości chustek.
Cena jednej sztuki odzieży w okolicach 10 PLN po przeliczeniu.

DSC09722.JPG



DSC09727.JPG



DSC09732.JPG



Zdjęcie poniżej jest po to, żeby pokazać metki, bo pistacje to każdy wie jak wyglądają.
Koniecznie trzeba nauczyć się używanych tutaj cyfr, bez tego żyć trudno.
Jest ich dziesięć a notacja ogólnie przyjęta, więc pół godziny i jesteśmy gotowi.

DSC09765.JPG


Ostatnią przeszkodą do pokonania jest fakt, że ceny są wypisane raz w Rialach a raz w Tomanach.
Ale poznać jest łatwo: jeżeli coś wydaje się nam bajecznie tanie, to znaczy, że chodzi o Tomany
i trzeba pomnożyć przez 10 żeby wyszło w Rialach.
Tak dokładnie to nie przez 10 tylko 10tys. ale przy cenach w Rialach nie piszą milionów tylko
tysiące, żeby było krócej, no to nie ma sensu mnożyć przez 10 tys. a potem dzielić przez 1000.
Potem tylko trzeba wszystko pomnożyć przez 1000 bo banknoty są w milionach.
No chyba, że pochodzą ze starej serii, to wtedy trzeba podzielić przez 10.
Ostatecznie można dać portfel sprzedawcy i on sam sobie weźmie tyle, co trzeba.

Znowu chustki:(

DSC09759.JPG

A, zapomniałbym.

Jest jeszcze jedna jednostka monetarna.
"One Chomeini" to żartobliwe określenie chyba najbardziej rozpowszechnionego
banknotu 100 tys. riali z wizerunkiem tego immama.

W Iranie są dwa kursy wymiany walut: bankowy i kantorowy.
Obydwa legalne, choć dzieli je przepaść.
Kurs bankowy służy wyłącznie do poprawiania dobrego samopoczucia członkom rządu.
Gdybyśmy tylko spróbowali wg niego sprzedać swoje dolary czy euro - nic z tego nie będzie.
Urzędnik przy okienku od razu dojdzie do wniosku, że chyba nam rozum odjęło
i wiedziony miłosierdziem odeśle do kantoru.

Sprawdziłem.

Kantorów w Teherenie jest bardzo dużo ale podlegają regule "ulic tematycznych".
Albo kilkadziesiąt obok siebie albo ani jednego w promieniu paru kilometrów.
Kursy są jasno podane na tablicach a ewentualne różnice nie są warte zdzierania
sobie zelówek.
Może się nam trafić globalna przerwa w skupie walut, trwająca do kilku godzin
w przypadku gdy następuje jakieś większe tąpnięcie w kursach wymiany.

Niestety, wszystkie zagadki typu:
* czy, gdzie, za ile wymieniać pieniądze,
* czy taksówkarz nas za bardzo nie naciągnął,
* gdzie zjeść i się nie otruć,
* co zrobić, żeby nas nie rozjechali na chodniku,
* jak dojechać do Saad Abbad,
* jaką kartę do komórki kupić i jak ją aktywować
* jak kupić bilet wstępu, skoro jest tylko automat na karty irańskie
* GDZIE JEST NASZ HOTEL??!!
rozwiązywał za nas Hossein.

Nie udało nam się nawet ani razu porządnie zabłądzić.
W związku z tym utraciliśmy wiarę, że jesteśmy prawdziwymi turystami i byliśmy bardzo nieszczęśliwi.
Ale tylko przez cztery godziny.
Na wieczór Hossein zaprosił nas do siebie.
A zobaczyć jak się tu ludziom naprawdę żyje, porozmawiać - to ciekawsze nawet od zabłądzenia w Pekinie.
Więc wysoka samoocena i dobre samopoczucie powróciły.


IMG_20190302_220340.jpg



IMG_20190302_220355.jpg



W Iranie.Ref rodzina ma typowo patriarchalny charakter.
W Iranie natomiast wygląda na to, że relacje rodzinne specjalnie nie różnią się od obowiązujących u nas.

Zaprzyjaźniliśmy się potem na dobre z naszym kierowcą i na koniec żal było się rozstawać.
Drugiego takiego sympatycznego i życzliwego człowieka - ze świecą szukać.Dwa dni w Teheranie to wcale nie za dużo.
Nie ma tutaj wprawdzie żadnych cudów ale i tak wszystkich miejsc, jakie mieliśmy
ochotę odwiedzić - nie udało się zobaczyć.

W drugim dniu wybraliśmy Golestan Palace a w północnej części miasta Niavaran Palace
i kompleks Saad Abad.
Na koniec - Azadi Tower.
Wieczorem mieliśmy jeszcze w planie relaks w dzielnicy Darband - kawiarnie, restauracje, strumyki, lampiony
i inne tym podobnie atrakcje, żeby było przyjemnie.
Gdy przyszło co do czego, zrobiło się już późno i ciemno a my padaliśmy na nos.
Wybraliśmy zatem relaks w pokoju hotelowym.

Golestan jest niedaleko od Grand Baazar i Ministerstwa Sprawiedliwości.
Tutaj odbywały się spotkania na szczycie w trakcie Konferencji Teherańskiej z 1943r.
Park wczesną wiosną, ogołocony z liści specjalnie nie zachwyca ale wnętrza są ciekawe.
Później - ściany w sanktuariach w Shiraz i Qom były ozdobione jeszcze większą ilością
ułożonych w mozaikę lusterek.
Jednak pierwsze takie ozdoby widzieliśmy tutaj.

DSC09775.JPG



DSC09781.JPG



DSC09786.JPG



DSC09791.JPG



DSC09793.JPG



DSC09795.JPG



DSC09809.JPG



Ministerstwo Sprawiedliwości zza ogrodzenia za bardzo ze sprawiedliwością mi się kojarzyć nie chciało.
To przez "Szachinszacha" Kapuścińskiego i "Persepolis" Marjane Satrapi.
Pierwsza pozycja - "must read" a druga "must see" przed eskapadą do Iranu.
Ostateczne skutki Teheranu a później Jałty też jakoś nadmierną radością nie napawają.
Można zatem było podejrzewać, że to raczej pechowe miejsce.
I rzeczywiście, bo Agnieszce zepsuł się obiektyw.


DSC09801.JPG



Poszliśmy więc sobie czym prędzej.Północna część miasta jest już prawie w górach.
Można wsiąść do kolejki linowej i wybrać się na narty.
Wg przewodnika tutaj jest lepszy klimat, mieszka się przyjemniej, więc dzielnica została zajęta przez zamożniejszych
teherańczyków.

DSC09849.JPG



Sądząc po ilości dużych i rzeczywiście pięknych domów i apartamentowców, ważąc populację Teheranu - tych zamożnych
będzie jakieś półtora miliona.
Wśród nich najlepiej powodziło się szachowi, ale to było jeszcze w latach siedemdziesiątych.
Przeholował jednak, stan posiadania próbował utrzymać przy pomocy terroru więc ostatecznie rozjechała
go rewolucja a jego dom to teraz muzeum.
W kompleksie Niavaran są też starsze budynki z XVIIIw. ale najciekawszy jest pałac Mohammeda Rezy Pahlawiego.

DSC09860.JPG



DSC09865.JPG



DSC09870.JPG



DSC09872.JPG



Na ścianie wisi sobie rysunek Marka Chagala, wcale specjalnie nie jest zabezpieczony.

DSC09874.JPG



Jeszcze bardziej na północ i wyżej jest starszy kompleks zabytków - Saad Abad.
Park jest mocno pod górkę, więc tam i z powrotem kursują elektryczne busiki, żeby nikt się nadmiernie nie utrudził.
Tutaj zwiedza się przede wszystkim Pałac Biały i Pałac Zielony.

DSC09887.JPG



DSC09889.JPG



DSC09890.JPG



DSC09891.JPG



DSC09893.JPG



DSC09903.JPG



DSC09913.JPG



DSC09915.JPG



Tak jak w Paryżu trzeba zobaczyć Wieżę Eiffla a w Londynie - Big Bena, tak w Teheranie: Azadi Tower.
Ostaliśmy się w korkach niemożebnie, żeby tego obowiązku dopełnić.
O dziwo - warto było przyjechać.
Budowla zrobiła na nas wrażenie a wcale się tego nikt nie spodziewał.
Przez korki nie było czasu, żeby zjeść coś przyzwoitego więc żywiliśmy się chipsami.
Chipsy w Iranie wyglądają tak samo jak u nas i są tak samo tłuste, niezdrowe i tuczące.
Różnica polega na tym, że tu najczęściej do przyprawiania zamiast NaCl używają C2H3COOH.
W związku z tym pachną octem i boli po nich brzuch :(

DSC09937.JPG




Dodaj Komentarz

Komentarze (26)

sz-lony 14 czerwca 2019 22:15 Odpowiedz
Za ten tysiąc na pamiątki nakupowaliście dywanów? :lol:
grzalka 21 czerwca 2019 10:52 Odpowiedz
Bardzo lubię Twoje relacje, czekam na ciąg dalszy?
grzalka 21 czerwca 2019 11:42 Odpowiedz
Bardzo lubię Twoje relacje, czekam na ciąg dalszy?
handsome 21 czerwca 2019 11:42 Odpowiedz
Przyjemnie się czyta o kraju miodem i mlekiem płynącym. Ciekawi mnie tylko czy Ty naprawdę wierzysz w bezinteresowną przyjażn lokalsów? Przy okazji zapytaj kierowcę i przewodnika ile meldunków musieli pisać o turystach z Polski :mrgreen: Oczywiście jestem reakcjonistą lub nastawionym anty poprzez kapitalistyczne media :lol: Irańczycy nas kochają a my ich i wszyscy chcą wszystkiego dobrego obopólnie :mrgreen:
tiktak 21 czerwca 2019 13:45 Odpowiedz
Bardzo mi miło, że się Wam przyjemnie czyta.Dalszy ciąg, jeżeli nic nieprzewidywanego się nie zdarzy (zaczynam jak moja babcia: "jak doczekamy to ...") będzie.W zasadzie to dopiero początek wyjazdu, pewnie trochę zbyt drobiazgowo się rozpisuję.HandSome, gdzie żeś to mleko i miód zobaczył?Kierowca był w pracy i w ten sposób zarabiał na życie, więc o bezinteresowności trudno raczej mówić.Jeżeli słał raporty to przypuszczam, że nie z wyboru więc pewnie nie miałbym mu tego za złe.No chyba, że napisałby jakieś głupoty ...Sądzę jednak, że raportami zajmują się hotele.W bezinteresowną może nie przyjaźń, bo to za duże słowo, tylko sympatię wierzę.Wierzę, bo sytuacja społeczna Iranu bardzo przypomina mi stan PRL.Wtedy byłem dokładnie na ich miejscu, po drugiej stronie barykady.Był podział: władza, której nie lubimy i my.Władza była niedobra a my chcieliśmy wyglądać jak najlepiej i przy każdej okazji, sobie i przybyszomz tzw. "wolnego świata", chcieliśmy pokazać, że mimo wszystko jest u nas normalnie.Nie mieliśmy paszportów ani środków, żeby ruszyć w świat, więc każdy gość z zewnątrz intrygowałi chętnie chcieliśmy się z nim zaprzyjaźniać.Przyjeżdżający też mieli najrozmaitsze wizje Polski - a to że nie ma dróg bitych a to że wszyscy musimy pisać raporty,a to, że jak jeden mąż chodzimy pijani od rana do wieczora i od wieczora do rana.A potem się dziwili, tak jak znajoma, której relacjonowaliśmy wyjazd do Iranu:- No a jak dawaliście radę uciekać przed tymi bojówkami?! :lol:
qbaqba 21 czerwca 2019 18:16 Odpowiedz
HandSome napisał:Przyjemnie się czyta o kraju miodem i mlekiem płynącym. Ciekawi mnie tylko czy Ty naprawdę wierzysz w bezinteresowną przyjażn lokalsów?Ale byłeś tam, czy gdybasz?
suszek 22 czerwca 2019 09:13 Odpowiedz
Nóż się w kieszeni otwiera, gdy wszystkie media świata tak odzierają z godności i prawa do życia mieszkańców perskiej krainy...szukając najbardziej blachych z możliwych, możliwości do rozpoczęcia konfliktu.Wysłane z mojego MI 6 przy użyciu Tapatalka
handsome 22 czerwca 2019 09:48 Odpowiedz
Napiszę nawet więcej....bardzo błahhhhych. :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:
handsome 22 czerwca 2019 15:05 Odpowiedz
Ale to właśnie ludzie tworzą takie sytuacje. :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: Wszyscy chcą rządzić niepodzielnie. I tak został stworzony człowiek. Nie po to żeby było wszystkim dobrze tylko po to żeby mi samemu było OK.
marcino123 25 czerwca 2019 21:46 Odpowiedz
TikTak napisał:Wierzę, bo sytuacja społeczna Iranu bardzo przypomina mi stan PRL.Wtedy byłem dokładnie na ich miejscu, po drugiej stronie barykady.Był podział: władza, której nie lubimy i my.Władza była niedobra a my chcieliśmy wyglądać jak najlepiej i przy każdej okazji, sobie i przybyszomz tzw. "wolnego świata", chcieliśmy pokazać, że mimo wszystko jest u nas normalnie...Choć z PRLu mgliście pamiętam kolejki po cukier, to dokładnie takimi słowami opisywałem Iran, kiedy z niego wróciłem. Dokładnie tak samo to odebrałem.A relacja jak zawsze zacna :)
katka256 4 lipca 2019 19:31 Odpowiedz
Bardzo ciekawa relacja, dawno nie czytałam tak mądrych opisów i słów (1 błąd wyłapałam). Aż widzę ten Iran, który Wy zwiedziliście. Dziękuję i czekam na cd.
stasiek-t 5 lipca 2019 19:48 Odpowiedz
TikTak napisał:Aaa, i jeszcze prośba.Czy ktoś mógłby mi to przetłumaczyć?: Nie ma problemu ;) . Oczywiście nie znam perskiego, ale OCR, google translate, odrobina improwizacji i już...Wygląda to jak strona z kalendarza, ze złotą myślą pewnego imama dotyczącą ubioru odpowiedniego dla niewiasty.PSNie będę miał żalu, jeśli ktoś biegły w farsi obali moje rozumowanie :)
maginiak 5 lipca 2019 20:30 Odpowiedz
Może jestem jakaś dziwna, ale bardzo trudno mi się czyta Twoje relacje z jednego "prostego" powodu - budujesz tak krótkie zdania, że trudno mi się wczuć w opowieść, po każdej kropce odbija mnie od monitora.
tiktak 6 lipca 2019 08:37 Odpowiedz
Dziękuję za posty, dużo przyjemniej jest pisać relację, widząc, że ktoś ją czyta.Choć muszę ze wstydem przyznać, że robię ją też z powodów egoistycznych, które wymieniłem wcześniej.Katka256, bardzo dziękuję za miłe słowa ale podejrzewam, że to wszystko zasługa obiektu relacji.Stasiek_T, jesteś Wielki!Jakiego OCR użyłeś?, bo takich tłumaczeń to ja mam więcej:)Na tym zależało mi specjalnie, bo napisy pochodziły z meczetu, gdzie kobiety, z jakiegoś powodu, były traktowane inaczej.W niektóre dni tygodnia mężczyznom zabraniano nawet wstępu do niego.Ten trzeci maja to raczej będzie dzień jakichś świąt lub obchodów, choć nie sądzę, żeby to było Matki Bożej Królowej Polskialbo, jak kto woli, Konstytucji 3-go Maja :lol:Maginiak, dziękuję za uwagi. Spróbuję się poprawić, choć będzie mi trudno, bo staram się jak mogę, żeby nie używać przymiotnikówi wtedy od razu zdanie wychodzi za krótkie, o te przymiotniki zwłaszcza.Niestety, nic więcej na usprawiedliwienie nie mam. :cry:
marcinsss 6 lipca 2019 08:52 Odpowiedz
To ja dla równowagi napiszę, że mi się ten styl BARDZO podoba. Zdania są krótkie, ale w punkt.W ogóle wszystko mi się podoba. Poczucie humoru, pomysł na wycieczkę, odpowiednie proporcje wiedzy przewodnikowej do wstawek osobistych - czekam na ciąg dalszy. No może jedynie zdjęcia... Są takie... poprawne. :) Pokazują to, co mają pokazać, są dobrą ilustracją do tekstu, ale nie są jakieś super, hiper niezwykłe.@maginiak czemu zaraz dziwna? Po prostu nie lubisz krótkich zdań. ;)Tak mi teraz przyszło do głowy, że przy krótkich zdaniach jest więcej miejsca na czytanie między wierszami. Może to jakaś cecha osób, które nauczyły się czytać przed 1989. :lol:
piwili 6 lipca 2019 09:12 Odpowiedz
Mi też się ten styl podoba, tak jak i cała relacja.
maginiak 6 lipca 2019 09:25 Odpowiedz
@TikTak Ale tu nie ma nic do poprawiania, bo wygląda na to, że tylko ja cierpię bez tych przymiotników ;)@marcinsss :lol: W '89 czytałam już płynnie. Niestety :D
stasiek-t 6 lipca 2019 10:35 Odpowiedz
TikTak napisał:Jakiego OCR użyłeś?, bo takich tłumaczeń to ja mam więcej:)Nie instalowałem żadnego programu OCR, użyłem dostępnego online:http://www.i2ocr.com/free-online-persian-ocrWycinałem poszczególne napisy i przepuszczałem przez OCR, wychodziło raz lepiej, raz gorzej, innym razem wcale. Złotą myśl o kobiecym ubraniu musiałem przepuszczać przez OCR podzieloną na dwie części, napis jest lekko skośny i może wystarczyłoby go wypoziomować. Tutaj udało się uzyskać 100% zgodności z oryginałem (jak mi się wydaje ;) ), co można sprawdzić na ilustracji poniżej. پوشیدگی زن برای او بهتر است و زیبایی اش را پایدارتر می سازد.
katka256 6 lipca 2019 14:06 Odpowiedz
@TikTak po tej relacji, poczytałam z ciekawości pozostałe Twoje i są równie ujmujące. Dla mnie Twój styl jest właśnie bardzo fajny, nie lubię zbędnego wodolejstwa, "miliona" emotikonów, jak w przypadku niektórych relacji. Zresztą każda relacja znajdzie swoich odbiorców, mnie pasuje Twoja i aż zapytam: masz plan na kolejny wyjazd?
katka256 14 lipca 2019 20:49 Odpowiedz
ale dawkujesz te emocje...
grzes830324 25 lipca 2019 09:59 Odpowiedz
Wspaniała relacja, czytałem z wypiekami na twarzy, gratuluję i zazdroszczę wspaniałem wyjazdu. Do Szachinszacha i Perseopolis, dorzuciłbym jeszcze dwie pozycje "must read" przed wypadem do Iranu - Shirin Ebadi - Broniłam ofiar - oraz Wojciecha Giełzyńskiego - o ile odpuscilbym - Rewolucję w imię Allaha to "Szatan wraca do Iranu" jest wg obowiązkowe.
tiktak 29 lipca 2019 18:22 Odpowiedz
Dziękuję za miłe słowa i podpowiedź lektury.Właśnie kupiłem na Allegro "Szatan wraca do Iranu", wersja w twardej okładce 3.- PLNCieszyć się z tego czy raczej płakać? :?
czarcie-wymie 31 lipca 2019 21:07 Odpowiedz
Super relacja, krótkie komentarze i sporo zdjęć, fajnie się czyta. Mógłbyś podzielić się namiarami na Hosseina, oraz jakimiś informacjami odnośnie ceny? Z góry dzięki
pestycyda 9 sierpnia 2019 05:08 Odpowiedz
@TikTak, będę się powtarzać, ale już trudno - uwielbiam Twoje relacje! Świetny styl pisania, trafiasz słowami dokładnie "w punkt". Zmieniłabym tylko jedno - wyjeżdżaj częściej i częściej to opisuj :)Dziękuję za relację i za mnóstwo przyjemności, którą miałam przy czytaniu :)Pozdrawiam!
katka256 15 sierpnia 2019 15:07 Odpowiedz
@TikTak gratulacje!!super relacja i oby się udało roczną!
tiktak 15 sierpnia 2019 23:34 Odpowiedz
Bardzo, bardzo dziękuję za ciepłe słowa.Nie macie pojęcia, jak się cieszę, że chcecie przeczytać, to, co mam do powiedzenia.To tak, jakby podróżować razem.A wiadomo, że razem jest przyjemniej :D Pozdrawiam serdecznie.Tomek